Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

datku to są moje włości, zdobyte w twardej służbie Króla Pana, i nie pozwolę tam nikomu się wtrącać!
W godzinach przedpołudniowych, kiedy największa ciżba gości i czołobitników napływała do tak długo niedostępnego zamku, stawał Tatura na dziedzińcu tuż przed strzelistemi ścieżajami bramy wjazdowej, oparty łokciem na swym długim mieczu, i zjadliwym spojrzeniem ścigał każdego przybysza. A na kim choć na chwilkę spoczęły złośliwe jego źrenice, temu wydało się, że spotkał się z bazyliszkiem.
Mimo to ludzi przybywało z dnia na dzień coraz więcej. Przybywali konno i zbrojno rycerze, panowie, wojownicy najemni, szukając zajęcia albo wyroku w swych zatargach, zajazdach, sporach granicznych; szli chłopi i mieszczanie, niosąc skargi na ucisk, na pobory, na biedę swą odwieczną; przychodzili rzemieślnicy, przekupnie, awanturnicy, komedjanci i arfiarze, ofiarując swoje usługi.
Ożył Król, ożył dwór. Zapełnił się wielki przedsionek zamkowy ludem orężnym, w salach zawrzał gwar ludzkiego roju, — zaskrzypiały w kancelarjach pióra pisarzy na pargaminach królewskich ukazów. Królowa w gronie pań i kawalerów przechadzała się po alejach ogrodu albo wysiadywała na galerjach pałacu, patrzała na barwne tłumy, falujące na dziedzińcach, i śmiała się z kawalerskich żartów. Królewicz Jaś ciekawie kręcił się wśród gości, a królewna, ukryta na wysokim balkonie, przytuliwszy ciemną główkę do rzeźbionej kolumny, godzinami nieraz wpatrywała się w ciemną paszczę bramy, czy nie jedzie rycerz...
Dnie mijały, a rycerz nie zjawiał się. Natomiast spostrzegła, że rycerz Tatura często zerka w jej stronę, więc chowała się w cieniu coraz staranniej, gdyż bała się rycerza okrutnie.
Aż pewnego razu zabrzmiały nad bramą trąby miedziane tak przeraźliwie, a potym nastała taka dziwna cisza, że królewna odrazu domyśliła się, co się stało. Pobladła i przycisnęła ręką rozedrgane serce. Ale przezwyciężyła się natychmiast, wyprostowała i, nie odpowiadając nic pannom dworskim, które otoczyły ją ze szczebiotaniem, wyszła spokojnie i otwarcie na balkon.