Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po długich naradach i namysłach ustąpił wreszcie Król i wysłał na cztery strony świata heroldów, wzywając zbawcę państwa, aby — ktokolwiek jest — stawił się na zamku.
— Niechby to nawet był Żelazny Wilk! — pocieszał Króla towarzyszący mu w bezsennych godzinach Bączuś. — Postawisz mu za warunek, aby ogłosił... nowe prawa dla ludu! Złamie sobie, Najjaśniejszy Panie, na nich ząb... Oh, złamie!... Bo albo rycerstwo go znienawidzi, albo wieśniacy mu rogów przytrą... Rządzić, to nie tosamo co rabować, jak to robił dotychczas! O nie!... Uspokój się, Miłościwy Królu, wszystko będzie dobrze!
Z porady tegoż Bączusia Król kazał bramy zamku otworzyć, aby każdy miał doń łatwy dostęp. Długo opierał się temu Tatura i nawet odmówił wykonania rozkazu. Gdy jednak rozgniewany Król zagroził mu sądem rycerstwa, ustąpił Strażnik Koronny, gdyż czuł, że wszędzie ma dużo niechętnych.
Pocichu jednak podwoił załogę zamku, brata wysłał do dóbr swych, aby tam gromadził i uzbrajał na wszelki wypadek poddanych oraz wasali. Sam włóczył się wciąż posępny po zamku, zaglądał do wszystkich zakątków, rozpytywał się podejrzliwie o każdą rzecz, wnikał w każdą sprawę i tak ostro karał najmniejsze naruszenie przepisów, że rzucił postrach na wszystkich, nawet na dworskie panie i panny.
Nieszczęśliwego ogrodniczka, którego przydybał jakiejś nocy w pobliżu pałacu, kazał obić ponownie, zakuć w łańcuchy i rzucić do lochu. Piwniczemu zabronił wydawać więcej dla kucharzy piwa pod pretekstem, że ci mają nosy za czerwone i że zbyt słone dają potrawy...
— A sól pobudza krew, od czego bywają zwady!...
Królewiczowi zrobił uwagę, że za dużo gra na gęślikach, zamiast ćwiczyć się we władaniu orężem. Nawet zadarł z astrologiem Dydką i pogroził mu odebraniem rury oszklonej, jeśli będzie tak często zwracał ją na ziemię.
— Nie rzecz gwiaździarzy wglądać w to, co się dzieje tutaj. W do-