Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Raniony!... — szepnął Król i drugą strzałę na cięciwę nałożył.
Daremnie jednak to z jednej, to z drugiej strony zajeżdżał, opierającego się konia ostrogami przynaglał; raniony zwierz krył się zręcznie, na rzut strzały nie dopuszczał, ale i z oczu nie znikał. Gniewał się Król, cuglami konia szarpał, ostrogami boki mu krwawił, zapatrzony na siwy cień, to zjawiający się, to niknący w zielonawej pomroce. Nie spostrzegł, że wierny jego rumak drży, że lęka się, że grzywa mu się jeży... Nie widział, że to już nie jeden cień, lecz kilka ich miga się to tu, to tam i zwodzi go wyraźnie. Aż nagle zaroiły się jak mrowie blade cienie, wyskoczyły z poza pni, wychynęły z wądołów, wypełzły z obrosłych sitowiem bajorów. Zalśniły ogniki ich ślepi równo nad ziemią jak krwawy różaniec. Koń zatrzymał się i przysiadł na zadzie. Zrozumiał wreszcie Król, co mu grozi, ujął w garść złotą brodę i wsunął ją na piersi za kołnierz skórzanego kaftana, żeby mu nie przeszkadzała w bitwie. Poczym jął szybko strzałę za strzałą wypuszczać, mierząc w krwawe ogniki. Z dzikim wyciem leciały teraz ku niemu siwe szeregi. Wreszcie nie wytrzymał strasznego widoku koń bojowy, spiął się, okręcił na tylnych nogach i wichrem popędził od napastników. W tej ucieczce Król pogubił strzały, łuk mu pękł, uderzony o nawisłą na drodze rosochę, został jedynie u boku krótki, ciężki bronzowy miecz...
Pędził Król naoślep i od czasu do czasu grał na złotym rogu, nawołując straże. Zadaleko wszakże odbiegł od nich, aby go mogły usłyszeć.
Zato wilki były coraz bliżej. Już siwe ich kudły migotały z obu stron, już wyprzedzały go... Koń robił ciężko bokami, charczał, potykał się, wyciągał cudną szyję, jak lecący łabędź, a biała piana całkiem pokryła złotą jego sierść i złotą grzywę. Z wrzawą, z wyciem, z tętentem lecieli tak po sennym lesie, strasząc zdumiałe obumarłe drzewa. Aż spostrzegł Król, że siwe cienie migają już przed nim, że jest otoczony. Wtedy zeskoczył z konia na zwalony pień, wdrapał