Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
252
RÓD JAKUCKI.

wiedliwą, względną i wewnątrz rodu, według pojęć ludowych, powinna przedstawiać ideał braterstwa i równości. „W ciężki rok nieurodzajny ludzie, posiadający siano, obowiązani są sprzedawać je przedewszystkiem w obrębie rodu; gdy tam niema już potrzebujących, mogą sprzedawać w obrębie nasleg gdy nie biorą w naslegu, w obrębie ułusu, a następnie mogą sprzedawać i obcym...“ (Bajagant. uł., 1885 r.). Zabójstwo często obowiązujące i chwalebne po za granicami rodu, w jego obrębie należało do rzeczy niesłychanych. Cały dramat powieści o bohaterach „Wściekłym“ i „Szumnym“ obraca się koło tego niezwykłego wypadku oraz pytania: kto będzie mścicielem? Nikt mi nie mógł odpowiedzieć na podobne pytanie, każdy twierdził, iż przytaczanych zdarzeń nie bywało. Wreszcie stary Kapiton, były naczelnik Bajagantajskiego ułusu, który miał się za wielkiego znawcę przeszłości, powiedział mi, że rodobójcę „przywiązywano w głuchym lesie do drzewa i porzucano na zawsze“ (Bajagantajski uł, 1886 r.).
Drogą powolnego rozwoju, współrzędnie i zależnie od zmiennych warunków ekonomicznych, pojęcia te rozrastały się, obejmowały co raz szersze koła współplemieńców, stawały się prawem narodowem, nakazem sumienia, obowiązkiem religijnym oraz wszechludzkim. O brzasku tych pojęć ogólnych zapisałem ładne wśród Jakutów podanie: „W owe czasy, gdy wszyscy walczyli nie szczędząc życia, pewien stary i pewna stara, uląkłszy się, uciekli daleko w puszczę od swych ziomków. A że nie mieli dzieci, więc ukradli cudze i chowali za swoje, aby nie zostać na starość bez podpory. Bydła nie posiadali, gdyż porzucili wszystko, uchodząc z duszą. Żyli z łowów. Było ich troje i wszystko co upolowali też na troje podzielić się dawało. W więcierzach ryby łowiło się na trzy garczki, w potrzaskach znajdowali po trzy zające, w stryczki po trzy ptaki łowiło się, tyleż zwierza ginęło od samostrzałów. Choćby stary dzień cały chodził, choćby męczył i starał się z sił całych, więcej nad trzy przeznaczone części nie upolował. Zauważyła to stara i mówi: „Troje nas jest, a ty stary tyłko trzy części znaleść możesz. To dziecko nie naszej krwi, nie naszych wnętrzności. Trzeba je zabić. Wtedy część jedną zostawiać będziemy i odłożymy coś na ciężkie czasy“. Nie zgadzał się stary, ale mu stara dniem i nocą nie dawała spokoju, powtarzając: „zabij, a zabij!“ Wywiódł dziecię do lasu, ale że nie miał serca zamordować, patrząc na jego twarz i oczy takie mu znane, więc tylko daleko w lesie porzucił, by zabłądziło. Wracając, obejrzał po drodze swe sidła i bardzo zdziwił się, znalazłszy tam wszystkiego tylko po dwoje. Przyszedłszy, mówi więc starej: „A co, mówiłem ci: przez chciwość zmarnowaliśmy dziecię, a korzyści mieć nie będziemy. Odchodząc zabrało ono część swoją — wszystkiego w dwójnasób tylko znalazłem!“ Stara słysząc to, uderzyła starego pałką do grzebania w kominie i krzyknęła: „zjadłeś sam, chciwcze, aby mi tylko dokuczyć; poczekaj, poczekaj, nie zawsze przecie tak będzie!“ Żyli dalej, polując. Żyli długo, ale więcej nad to, co zjeść mogli, nie zdobywali: zawsze były tam tylko dwie części. Nareszcie poszła