Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wkrótce w głębokich ciemnościach pod pryczarni zabłysło światełko i zakrzątały się zgarbione i przykucnięte postacie wygnańców, czyszcząc, obmiatając kurz i pajęczynę, rozkładając węzełki i chałaty jako posłanie.
— Pan pozwoli, że ja koło pana! — prosił nieśmiało Gawar Wojnarta.
— Ależ owszem, proszę bardzo!