Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Daj pokój!... Przyznaj, że zazdrościsz najnędzniejszemu z robociarzy!... — oponował Kotow.
— Bynajmniej. I gdyby mię wypuszczono, znowu robiłbym wszystko to, co niechybnie w Rosji skończyć się musi więzieniem... I to jest silniejsze ode mnie, i nie wiem nawet przyczyny, dlaczego tak postępować muszę...
— Jaskrawy przykład rosyjskich sprzeciwieństw wewnętrznych, od których dusza choruje i umiera!... — zauważył poważnie Gołowin.
— Metafizyczne brednie!... — ostro odciął Lwow.
Zaczął się spór gorący i długi, który skracał jednak długie godziny bolesnego trwania i dlatego słuchany był i podtrzymywany przez wszystkich z wielkiem ożywieniem. Nawet Wojnart wziął w nim udział.

W parę dni potem panna Nawrocka, która już raz dowiadywała się w sklepie „Kaminer i Sp.“, czy niema tam czasem listu do niej i zostawiła swój adres, otrzymała przez chłopca sklepowego Kaminera krótki liścik skreślony ręką kobiecą i podpisany Sara Bergson, gdzie nieznajoma prosiła ją o przybycie w sprawie ważnej, jutro o godzinie dziesiątej do mieszkania Abrahama Gutmana, na ulicy Sadowej, dom własny.
O oznaczonej porze weszła na pierwsze piętro pięknego, murowanego domu zaniepokojona,