Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jak śmiecie, nędzni pigmeje!... Odwróćcie oczy od ciała Hektora! Wstań, Patroklusie! — wołał, a gdy mimo to przyjaciel się nie ruszał, zaśpiewał smętnie po rosyjsku znaną „Dumę“ Stieńki Razina:

Pochowajcie więc mię, bracia,
U zbiegu trzech dróg,
U Moskiewskiej, Astrachańskiej
Sławnej kijowskiej!
A w głowach moich postawcie
Prawosławny krzyż,
A w nogach moich połóżcie
Szablę ostruchną...
Kto przejdzie, albo przejedzie
Ten zatrzyma się,
Na mój krzyż, na prawosławny
Spojrzy miłośnie,
Mojej szabli, mojej ostrej
Niech pokłoni się!

— Tak go zostawić nie możemy! Musimy go z honorami odnieść... Poczekajcie, towarzysze, z honorami!... — wstrzymywał Orłow Wojnarta, który z doktorem Frączakiem i Potockim starali się podźwignąć nieprzytomnego i złożyć na pryczy...
— Ojcze Dobronrawow, ojcze Dobronrawow! Jesteś z duchownego stanu! Więc musimy tego największego z tytanów z honorami odnieść na miejsce spoczynku!... Nieprawda?
— Prawda!... Hej, chłopcy!... — krzyknął Łyzoń na Ostapenkę i Bondarenkę.