Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy Gorainow po raz czwarty podszedł z kubkiem do ogromnego blaszanego samowara, dyżurny szafarz Bolesław Potocki odmówił mu herbaty na zasadzie porannej uchwały, ograniczającej porcje do trzech kubków. Rozżalony szewc cisnął i cukier, i kubek pod nogi dyżurnego, wołając:
— Przeklęte inteligenty, żałujecie robotnikowi! A przecież to nasza krew i praca, a nie wasza!... Prwdę powiedział Wolskij, że wy jesteście najwięksi burżuje na świecie!...
Potocki obraził się, zdał dyżurstwo i przestał nalewać herbatę oraz rozdawać cukier. Zajął się tem Finkelbaum, co skończyło się tak, że wielu spóźnionych, tych, co wrócili z dyżuru w kuchni, nic nic dostali. Wydał im wprawdzie Wojnart dodatkowe porcje i zaparzyli sobie osobno świeżej herbaty, lecz na tle powszechnego rozgoryczenia powstały namiętne spory na temat: czy jest rzeczą koleżeńską wyznaczanie sobie porcji i czy wogóle można przyjąć zasadę ograniczenia apetytu bliźniego zapomocą głosowania?
Po długiej i gwałtownej dyskusji poranna uchwała normująca spożycie cukru, herbaty, tytoniu upadła, zwalona znaczną większością głosów.
— W takich warunkach nie mogę wziąć na siebie odpowiedzialności za wyżywienie was, panowie, i ustępuję!! Proszę wybrać kogo innego — wyrzekł z rozżaleniem Wojnart.