Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okoliczność, iż większość powtarzających to zdanie, nie wie dobrze, co to klasa i nie zna historji jej powstania. Mniejsza o to. Różnią się pod tym względem i specjaliści. Socjolog Gumplowicz zamiast walki klas podstawia walkę ras, Spencer mówi o walce silnych osobników ze słabymi, nieprzystosowanymi. Teorja walki ras ma tę nawet wyższość, że obejmuje okresy historji, kiedy nie było jeszcze klas, a były już rasy. Ale chodzi mi przedewszystkiem... o walkę. Ona w społeczeństwach istnieje, temu nikt nie zaprzeczy. Czy jest jednak pożądana? Czy ona jest istotą i twórczością tego procesu, który, bądź co bądź, wiedzie zwolna ludzkość od małpy do anioła? Otóż myślę, że nie! Nie walka jest treścią i sprężyną postępu, powolnego doskonalenia się społeczeństwa, a wręcz coś odmiennego, co działa nieustannie wbrew walkom, wbrew sprzeciwieństwom. Są to uczucia gromadzkie, towarzyskie oraz zbieżności wszelakich interesów, które skupiły w hordy i plemiona podobne sobie istoty już na zaraniu dziejów ludzkości, skupiły nie dla walki z sobą, lecz dla współpracownictwa, współobrony, dla zwiększenia ogólnego bezpieczeństwa oraz dla pomocy i ułatwienia sobie pracy. Tą drogą człowiek uczynił pierwsze zaoszczędzenie czasu, sił i bogactwa, które zrobiły go tem, czem jest. Nie walka to spowodowała, a współdziałanie. Walka nie ma w sobie twórczych czynników, ona może usuwać przeszkody, lecz w planach