Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękuję ci, dziecko moje!... Ogromnie zajmująca jaszczurka schowała się pod ten kamień i dostać jej nie mogę... Dajmy jej za wygraną... Wracaj już, wracaj do swoich zajęć...
— Nie jestem niewolnikiem!... Żadnych zajęć fotograficznych niema w drodze! Nie sprzedałem się! — mruknął chłopak.
Twarz doktora powlokła się mocnym rumieńcem.
— Drogi chłopcze! — odrzekł powściągliwie. — Słyszę, że powtarzasz zdania naszego kochanego topografa. Wcale się z nim nie zgadzam. Każdy, kto chce być pożytecznym i zająć się jakąkolwiek pracą, musi zrzec się swej woli na godzin kilka, na kilka tygodni, miesięcy lub, lat... Sprzedać się, jak pan mówi!... Większość ludzi jest w tym znaczeniu niewolnikiem przez życie całe. Pracownik musi podlegać pewnej dyscyplinie, ograniczać, a często zrzekać się swej woli, musi postępować planowo w raz wskazanym kierunku. Musi dotrzymywać terminów, spełniać zobowiązania, doprowadzać do końca zaczętą robotę... Bez tego niemożliwe jest współpracownictwo i nawet współżycie. Otaczający muszą być pewni, że coś, na co liczą, zostanie zrobione dobrze i w swoim czasie... To trudno!... zupełnie wolnym osobnik może się stać tylko na pustyni, na wyspie bezludnej, jak Robinson Kruzoe... Ale zato jest skazany na samotność... Tęskni, męczy się i koniec końców woli pewną zależność, niż swobodę samotnika. Wszelka wymiana usług pociąga za sobą zależność!... Jeżeli z czegoś korzystamy, musimy i sami coś dawać... A dawać w porę, to dawać podwójnie!... Zrobić w porę, to też bardzo wiele znaczy... Dla tego dotrzymywanie obietnicy i posłuszeństwo należą do bardzo pięknych i pożądanych przymiotów. Lepiej spełnić głupi