Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

środku podwórza, wybrukowanego ciężkiemi kamiennemi płytami.
Tymczasem wybijana brama drżała i huczała jak olbrzymi żelazny bęben. Widocznie walono w nią przyniesionemi z przystani balami. Stos zapalonej pośrodku podwórza galerji zwolna rozpalił się. Jednocześnie z dachu domu oblężeni rzucali smugi elektrycznego światła po kolei na rozmaite budowle i stropy muru, aby przekonać się, gdzie przedarł się nieprzyjaciel i skąd go czekać.
Wówczas dopiero przekonali się Europejczycy, jak poważne grozi im niebezpieczeństwo. Przed bramą zgromadził się wielotysięczny tłum. Piki, miecze, halabardy połyskiwały tam gęsto złym, zimnym blaskiem. Nad ławicą głów ludzkich powiewały wielkie czerwono-czarne chorągwie „bokserów“ niby ruchliwe skrzydła olbrzymich nietoperzy. Oblężeni dostrzegli również rozsiane w tłumie liczne czerwono-czarne mundury „bokserów“, czyli powstańców znaku „Wielkiej Pięści“ — zaklętych wrogów europejskiego najazdu.
Chińczycy, olśnieni blaskiem nieznanych im reflektorów elektrycznych, w pierwszej chwili ucichli. Ci, co siedzieli na ścianach, pochylili się, a nawet wielu ześlizgnęło się z powrotem na dół. Ale zamieszanie trwało niedługo. Rychło powstańcy dali salwę do elektrycznej latarni i ciosy w bramę posypały się ze zdwojoną siłą. Strzały nie zrobiły wielkiej szkody; kule odskakiwały od ciosowego obszycia budynku i nie trafiały ani w opancerzoną latarnię, ani w wązkie niby strzelnice okna. Europejczycy odpowiedzieli salwą również i w szeregach oblegających rozległy się krzyki gniewu i jęki boleści. Tłum chyżo pierzchnął z oświetlonych miejsc w ciemności i uciekał przed