Strona:Wacław Sieroszewski-W matni.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— То pan nie wie?... Wielka łaska... pozwól pan powinszować sobie... Wracasz do kraju!...
Wargi i ręce Aleksandra poczęły drżeć, jak liść osikowy.
— Pokażcie papier.
— Owszem, chętnie... Oto on... A ja myślałem, że się pan dowiedział, że towarzysze z miasta napisali! Dawno należało wysłać, mówiłem wójtowi, ale... sianożęcie, nikt nie jechał!... A cóż gospodarstwo?
Aleksander głowę pochylił, czytał, a gorzkie, palące łzy padały na papier.

Świack 1 maja 1896 r.