Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dokoła stał się step biały, jednostajny, bez krzaczka, bez wzgórka, bez żadnej odmiany. Nad nim wisiało niebo ciemne gwiazdami usiane, roztaczał się nieduży krąg, bardziej widzialny, blady z mgieł i śniegów wycięty. I miał go wciąż wkoło siebie niezmiennie jak mur, jak pancerz. Wciąż ten sam — nieprzebyty! Czyż towarzyszyć mu będzie zawsze, oddzielając go od tych, których szukał przez życie całe? Czytał gdzieś o tem, że człowiek z koła własnej istoty wyjść nigdy nie jest w stanie... Więc to jest koło jego istoty!?... Aha!... Rozumie... To dlatego tu wszystko tak, obce, tak zimne, nawet gwiazdy, choć mrugają, patrzą tak obojętnie! O miłe gwiazdy ludzkich spojrzeń! Ale one już zagasły!... Czyż nie trupy znajdował, gdzie tylko się obrócił! Czyż umarli nie patrzyli na niego osłupiałą źrenicą, zdając się mówić: i ty legniesz wpośród nas wkrótce!... Tak... on umrze... to nieuniknione!... Umrze, jak inni pomarli! On, ostatni człowiek na tej ziemi!... słaby, samotny!
Miał w głowie wir, zamęt; iść jednak nie ustawał, chociaż ledwie nogami poruszał, szarpany naprzemian nadzieją, rozpaczą, dziko szalejącą w jego piersiach, tem buntującem się czemś, co tam tak długo żyło i teraz uchodzić nie chciało.
Wszak słońce zagasło, zastygła ziemia i ostatnia ognia iskierka spaloną została, a dokoła pusto było, równo, chłodno, jak w olbrzymim grobowcu. Życia tylko tyle pozostało, ile w nim tleje jeszcze. Gdy on umrze, zerwie się ten cudny wieniec, przez miliony istot, przez lat miliony z łez i uśmiechów splatany, zerwie się na wieki, na zawsze!
Mrokiem objęta ziemia w nieskończoność się potoczy; gwiazdy pogasną, jak zagasło słońce, i wszystko zleje się w jakąś całość szarą, niedorze-