Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lejce, Na krzyk jego ze składu wypadł drugi, w którym Paweł poznał Dżjanhę. Ten, nie czekając na towarzysza, drapnął przed siebie. Nim Paweł zdołał otworzyć usta, obaj zniknęli; w dali grzmiał tentent kopyt i świst umykających sani.
Wołał za nimi ale się nie wrócili, wzięli go zapewnie za widmo moru, Wszedł więc do ciemnej jurty, gdzie widocznie spano, i nie budząc nikogo, zaczął szukać drew, aby ogień rozniecić. Drwa znalazł, ale popiół daremnie rozgrzebywał, szukając zarzewia. Dotknął go więc palcami, przekonał się, że był zimny, mokry i śniegiem zasypany. Najwidoczniej Andrzej się stąd wyniósł i z tego to pewnie powodu wybierano rzeczy ze śpichrza. Zakłopotany i na głupich tchórzliwych Jakutów rozgniewany, zaklął głośno i miał już wychodzić, gdy nagle z ciemności doleciał go jęk jakiś.
— Kto tu jest?... kto tu? — krzyknął, zatrzymując się zdziwiony.
Głuche odpowiedziało mu milczenie. Mimowoli wstrząsnął nim dreszcz przykry. Zdawało mu się, że znów wracają doń stare omamienia, ujął więc za rzemień i drzwi uchylił, ale znów jęk go doleciał.
— Kto tu? — powtórzył z mocą i, kierując się za głosem, podszedł do łoża gospodarzy, Tam domacał się leżącego na pościeli człowieka martwego i dawno już zastygłego. Jęk jednak rozległ się znowu, tuż w pobliżu. Dotknął twarzy trupa — była jak lód zimną. Nie on więc, ale ktoś inny ruszał się tu i cierpiał. Drżącemi rękoma jął szukać zapałek, ale w kieszeniach nic nie znalazł, zaczął więc obmacywać żerdzie i kółka, gdzie obok odzieży Jakuci wieszają często kapciuch z hubką. Znalazł wreszcie, czego szukał, ale ucieszył się przed czasem: iskry krzesał lecz hubki zapalić nie zdołał. Była wilgotna. Kto tu w zimie