Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szybką falą przez jego myśli, usposabiając go nieżyczliwie do leciwego adoratora wdzięków córki Ibn Tassila.
— My pomożemy ci, panie! — zapewniał skwapliwie ten ostatni — Abyś tylko chciał, panie, zająć się tą sprawą! Skoro znalazłeś już znak...
— Cóż z tego? — rzucił Żałyński — To na tabliczce! Lecz gdzie go szukać w tym splocie łańcuchów górskich?
Arab zamyślił się przez chwilę.
— A czy nie mógłbyś, czcigodny gościu, aby Allach zlał na ciebie wszystkie swe łaski, powiedzieć, jak daleko stąd leży ów punkt, oznaczony na tabliczce znakiem? El — Barrar oddalone jest od morza o sześć miar „inglesi“.
Żałyński domyślił się, że Arab w ten sposób określa kilometr.
— Ile takich miar będzie stąd do Akaby? — pytał, określając w przybliżeniu na tabliczce punkt gdzie przypuszczalnie leżał El — Barrar.
Arabi przez chwilę porozumiewali się między sobą, gestykulując zawzięcie.
— Sto... może nieco więcej, ale niewiele, miar! — wyjaśnił wreszcie Ibn Tassil.
Żałyński z pomocą podjętego z ziemi źdźbła słomy wyliczył odległość pomiędzy trójkątem, a linją brzegową. Wynosiła ona mniej więcej trzydzieści parę kilometrów.
Oznajmił to Ibn Tassilowi, zastrzegając się,