Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na safjanowej skórze oprawy widniały wytłaczane złotem litery: „W. R.“
Drżącemi z pośpiechu palcami przerzucił kartki książeczki, zapisane ołówkiem.
Tekst słów był francuski i kończył się podpisem: „Hr. Wacław Rzewuski.“
Miał zatem w rękach, jak wywnioskował z paru oderwanych zdań, które szybko przebiegł wzrokiem, autentyczny pamiętnik emira Tadż—el—Feher.
Zaproponował Dżailli odsunięcie na chwilę momentu opuszczenia pieczary, wtajemniczając ją w powody, skłaniające go do tego zamiaru.
Usiedli opodal na kamieniu.
Ona skłoniła głowę na jego ramię, zatrzymując niemal oddech, jakgdyby obawiając się, że falowanie jej piersi może przeszkadzać ukochanemu.
Gorączkowo przebiegając wzrokiem stronice pamiętnika, czytał.
„W obliczu nieubłaganej śmierci, która przed chwilą wydarła mi najserdeczniejszego i najwierniejszego druha, w przeczuciu rychłego zgonu piszę te słowa, jakkolwiek wiem, że pozostać one mogą tutaj wraz ze mną do czasu, gdy Bogu Wszechmocnemu spodoba się rozewrzeć łono ziemi, aby wynijść zeń mogli na sprawiedliwy sąd jego ci wszyscy, których śmierć ukryła tam przed światem.