Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oprzeć to się tam ona nie oprze długo! — mówił Żałyński, dygując dość ciężkie kamienie. — Ale chociaż huku narobi, gdy się na nią natkną. W razie, gdybym zasnął, zbudziliby mnie na pewno!
Ukończywszy pracę, zaproponował dziewczynie posiłek.
Jedli na płaszczyźnie cypla, z której uprzednio usunął zwłoki Abdullaha, odciągnąwszy je na stronę.
Dziewczyna zaznajomiła go z przebiegiem wypadków tego wieczora, kiedy została porwaną.
W godzinę po oddaleniu się ich z obozu zjawił się Abdullah w towarzystwie paru nieznanych, uzbrojonych od stóp do głowy Arabów i w brutalny sposób polecił jej udać się z nimi, jak mówił, do ojca, który ma zamiar spędzić noc w obozowisku amerykańskiem.
Oparła się temu stanowczo, przewidując w słowach sługi lekarza zdradę. Wówczas rzucili się na nią.
Hassana, który stanął w jej obronie, Abuh, ługa El Terima, pchnął nożem pomiędzy łopatki tak, iż nieszczęsny natychmiast wyzionął ducha.
Splądrowawszy namioty, Abdullah i jego towarzysze sprowadzili ją nadół, do wąwozu, gdzie stały wielbłądy.
Jechali niemal całą noc.
W obozowisku bandy nie było El Terima.