Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rodu, potrosze z radości, że zdołała ocalić życie ukochanemu człowiekowi.
Bo tak było!
Kochała... niemal od pierwszego dnia tego zgrabnego, o niebieskich, wesoło śmiejących się oczach ziomka swego pradziada, sławnego emira, o którym ślepcy-żebracy śpiewają niezliczone pieśni, jak długa i szeroka jest Arabja.
Kochała... zaś przeczucie, ten najwierniejszy towarzysz zakochanych serc, zapewniało ją o takiem samem uczuciu cudzoziemca względem niej.
Zasnęła, śniąc o tajemniczej krainie Lechistanu, gdzie rodzą się śmiałkowie, którzy przybywają do Arabji tylko poto, aby zabierać w słodką niewolę serca jej c′[1]



  1. Przypis własny Wikiźródeł Brakujące słowo uzupełniono na podstawie wydania z 1935r.