Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zakrzyknęła nagle, odrywając szalonym wysiłkiem muskułów głowę od poduszki i opierając się na ręku.
Lekarz pochylił się nad nią.
Odsunęła go niecierpliwym ruchem dłoni.
— Znajdziesz! — powtórzyła, wpierając w twarz Wyhowskiego płonące nienaturalnym ogniem źrenice.
— Będę szukał! — skwapliwie rzekł, zatrwożony jej podnieceniem.
Zachwiała się i osunęła na poduszki, oddychając ciężko.
— Udasz się tam na swym samolocie... i znajdziesz go! Ja... pojadę z tobą również! Musimy go znaleźć... musimy... — szeptała coraz ciszej.
Powieki jej jeszcze raz uniosły się w górę, nieprzytomne, zamglone spojrzenie źrenic jeszcze raz przebiegły po twarzy Wyhowskiego i w tejże sekundzie głowa jej, obciążona bujnemi, złoto-blond puklami włosów opadła bezwładnie na poduszki.
Wyhowski drgnął i odruchowo rzucił się ku niej.
Lekarz powstrzymał go energicznym ruchem ręki.
— Doktorze... czy!... — wyjąkał zduszonym