Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kać się po wybrzeżu, wydając niezrozumiałe okrzyki lub wybuchać idjotycznym śmiechem bez powodu wydawało mu się największem poniżeniem godności ludzkiej.
Zdziczeć, jak nierozumne zwierzę? Nigdy!
Wówczas powstał w jego duszy zamiar odlotu. Dokąd... nie wiedział? Przed siebie! Aby znaleźć na końcu lotu nieuniknioną śmierć.
Śmierć lotnika!