Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/511

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dnie gładko, o tyle dostarczanie na „Ptaka“ benzyny było rzeczą, przerastającą niemal jego siły. Zrazu próbował dźwigać benzynę w blaszanych wiadrach, znalezionych na „Asuka-Maru“, lecz po paru dniach takiej pracy poczuł, że siły opuszczają go kompletnie. Zmajstrował więc w kuźni statku cos w rodzaju wózka, do którego użył zapasowych kół rozpędowych „Ptaka“.
Sprawa od tej chwili przedstawiała się znacznie łatwiej.
Dowoził na wózku do wybrzeża cieśniny kilkanaście większych naczyń, które następnie przewoził pojedyńczo na wysepkę.
Manipulacja ta biegła jednak powoli.
Zaledwie dwa razy w ciągu dnia zdążył obrócić tam i z powrotem. Przytem beczki z benzyną znajdowały się niemal na dnie statku. Niektóre z nich rozbiły się podczas awarji. Jednak było ich jeszcze tyle, iż benzyna, zawarta w nich, dwukrotnie mogłaby napełnić zbiorniki samolotu. Płyn był dobry, dość lotny. Wyhowski domyślił się, iż używano na statku benzyny do motorówek, przeznaczonych do ścigania wielorybów.
Po sześciu tygodniach wytężonej pracy zbiorniki „Ptaka“ były napełnione. Pozatem, ponieważ aparat znacznie mniej był obecnie