Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XIX.

Złamana ręka wydobrzała natyle, że zakładanie wentyli poszło mu dość sporo.
Dziwne uczucie owładnęło nim, gdy pierwszy warkot motorów rozdarł panującą oddawna na wysepce ciszę.
Słuchał go, jak najbardziej rozkosznej muzyki.
Nabił opróżnione już zupełnie akumulatory i przez parę godzin z rzędu wysyłał w przestrzeń radjodepesze. Nie spodziewał się, iż odbierze na nie odpowiedź! Cieszyło go samo nadawanie, cieszyła świadomość, że nie jest już tak samotny, jak przedtem. Miał przecież trzy motory, trzy nawpół żywe organizmy. Mógł z nimi rozmawiać całemi godzinami! Wszak tak doskonale znał ich mowę... rozumiał ją!
O ile z wentylami sprawa poszła wzglę-