Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Amy była spokojną i jeżeli kiedykolwiek wspomniała o swej przyjaciółce, to nigdy w słowach jej nie przebijała nuta zazdrości, a jeno żalu nad nierozważnym krokiem, jaki tamta popełniła.
Pewnego zimowego wieczoru Wyhowski wziął Daisy w obronę. Zdaniem jego nie uczyniła nic więcej ponad to, co czyni tysiące kobiet. Ostatecznie, życie każdej kobiety wypełnia miłość, jeśli nie do ukochanego, to do dzieci. Takiem jest powołanie kobiety i takiem pozostanie na zawsze. A co się tyczy owych różnic rasowych, to nie można je brać na serjo. Miłość wyrównywuje wszelkie różnice, wygładza nierówności, zaciera przeciwieństwa.
Amy oponowała słabo. Głównym jej argumentem była niewiara w to, aby związek z Tomari dał Daisy szczęście. Bezwątpienia przemawiała przez nią owa znana niechęć i pogarda, z jaką dumna anglosaska rasa traktowała wszystkich kolorowych. Jest rzeczą pewną, że takie zapatrywanie się anglików na ludzi odmiennego koloru ciała zapewniło im zapanowanie nad całym niemal światem.
Nieznacznie rozmowa zeszła na sam moment odejścia Daisy. Z ust Amy padły niebacznie słowa przyjaciółki, jakiemi ją żegnała.