Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wością ust jego, popłynęła ślina. Podrygiwał z radości, wtuliwszy głowę w ramiona.
Wreszcie odkrył śpiącą zupełnie.
Zamajaczyły w półmroku biodra i smukłe, zarzucone jedna na drugą nogi.
Szaleniec uczynił gwałtowny ruch, pochylając się nad śpiącą, lecz w tejże samej sekudzie silny chwyt Wyhowskiego odciągnął go wtył.
Chory ryknął, jak ranny zwierz i, wyrwawszy się nagłym szarpnięciem z dłoni Jerzego, rzucił się nań, sięgając swymi zakrzywionymi, drapieżnymi palcami do jego gardła.
Zawrzała straszliwa walka przy akompaniamencie okrzyków przerażenia, wydobywających się z piersi przebudzonych kobiet. Zwłaszcza Daisy, nie zdająca sobie zupełnie sprawy z tego, co się dzieje, krzyczała w napadzie histerji, miotając się, jak szalona na posłaniu.
Niebawem walczący, oplótłszy się ramionami, zwalili się na podłogę.
Szczęściem Devey, padając, uderzył głową o róg benzynowego pieca i stracił na chwilę przytomność. Okoliczność ta pozwoliła Wyhowskiemu dostrzec zwisający na poręczy krzesła szal i skrępować nim szaleńca.