Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wyhowski potrząsnął silnie jego ręką.
Obłąkany podniósł wreszcie na niego swe oczy. Jerzy dojrzał w nich wyraz takiej bezmyślnej obojętności, że mimowoli wzdrygnął się cały.
Postanowił oddziałać na obłąkanego siłą suggestji.
— Jesteś Devey.. lord Devey! Prawda? Ja twój kuzyn Jerzy przybyłem po ciebie, a wraz ze mną jest tutaj i Amy! Rozumiesz... Amy, twoja żona! — mówił powoli, akcentując dobitnie każdy wyraz.
Oblicze obłąkanego wyrażało nadal kamienny spokój. Wysunął rękę z dłoni Wyhowskiego i wpatrzył się z powrotem w kąt kajuty.
— Daremne wysiłki! — mruknął Matsue, wzruszając ramionami. — Ożywia się on tylko w jednym wypadku. Pozatem nic go nie obchodzi.
Wyhowski spojrzał pytająco na kapitana. Ten rzucił stojącym poza drzwiami marynarzom parę słów rozkazu.
Jeden z nich oddalił się spiesznie i powrócił po chwili z potężnym kawałem wędzonego mięsa.
Na znak Matsue marynarz zbliżył się do obłąkanego.