Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stępca i kok! — dorzucił, uchwyciwszy spojrzenie przybyłego, przewijające się po trzech wyprostowanych postaciach, stojących nieco wtyle poza oficerami.
— Awarja? — rzucił Wyhowski, wskazując ruchem głowy widniejący pośrodku wyspy kadłub statku.
Pół godziny przeszło ciągnęło się opowiadanie Talao Matsue. Wyhowski dowiedział się, że wyspa, na którą powstała przy zapadaniu się skalnego olbrzyma fala rzuciła nieszczęsny „Asuka-Maru“, była początkowo o wiele większą, tak iż rozbitki nie zdołali zwiedzić jej całkowicie. Jednak trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce cztery mesiące temu, zatopiło lwią część wyspy, skutkiem czego kadłub statku, leżący zrazu przy brzegu, znalazł się nagle pośrodku ocalałego lądu.
— Raz tylko jeden natknęliśmy się na ludzi, lecz nie przyniosło nam to najmniejszej korzyści — zakończył swe opowiadanie japończyk. — A pan skąd przybywa? — zapytał, uprzedzając swego towarzysza, który otworzył już usta, aby rzucić jakieś pytanie.
Wyhowski przez sekundę namyślał się nad odpowiedzią.