Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żegnanie, zajęła miejsce w motorówce, jaka miała ich przewieść na „Ptaka“.
Zahurkotały łańcuchy. Łódź zakołysała się na falach.
W tejże samej chwili na flaglinie pojawiły się dwie bandery i zatrzepotały na wietrze obok gwiaździstego sztandaru.
Były to flagi Polski i Albionu.
Wyhowskiego ogarnęło wzruszenie. Powstał w łodzi, przykładając po wojskowemu dłoń do swego lotniczego hełmu. Towarzyszki jego powiewały chusteczkami.
Oficerowie i załoga krążownika salutowali w milczeniu.
Po chwili motorówka powracała do statku całym pędem.
Do uszu pasażerów „Ptaka“, stojących na aluminiowej płaszczyźnie skrzydła aparatu, dobiegły dźwięki oficerskich świstawek.
Kominy krążownika buchnęły gęstym dymem i „Idaho“ ruszył powoli naprzód.
Po upływie kilkunastu minut zakryły go strome wiszary krętej zatoki.
Spojrzenia Wyhowskiego i dwóch kobiet spotkały się wzajemnie i patrzały na siebie długo.
Zostali sami.