Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i głodu, o oczach, w których czaiły się lęk i obłąkanie, zalały setki spokojnych wiosek i miasteczek nadmorskich, roznosząc straszliwą w swej grozie wieść, że cel marzeń i westchnień tysięcy, opiewany przez poetów „la bella Napoli“ przestał istnieć.
Oblicza słuchaczy powlekały się zadumą i troską.
Wreszcie władze rządowe zrozumiały, że nieszczęśni uciekinierzy z Kampanji Neapolitańskiej są rozsadnikami powszechnej paniki. Ściągnięto ich więc wszystkich w odludne okolice Palestriny. Tam, w ustronnych dolinach gór Albańskich zbudowano dla tysiącznych gromad prowizoryczne osiedla, izolując starannie nieszczęśliwców od mieszkańców okolicznych miasteczek i wiosek. Rząd wziął na siebie wyżywienie tych mas ludzkich, wyrwanych przez brutalną przemoc żywiołu z domowych pieleszy.
Dzienniki otrzymały surowe polecenia bagatelizowania rozmiarów katastrofy.
Lecz pomimo zastosowania wszystkich tych zapobiegawczych środków wzburzenie umysłów nie ustawało.
Z ust do ust podawano sobie szczegóły klęski.
Z Neapolu, zalanego potokami lawy, pozo-