Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szepnął Devey, wracając wraz z Wyhowskim z dołu po pożegnaniu Athowów. — Chciałbym, aby nie wiedziała, że wzywałem cię do siebie... proszę cię, nie wspominaj jej o tem! — dorzucił, ścigając niespokojnem spojrzeniem wysmuklą postać żony, widniejącą na górnej galerji holu.
— Zresztą zaczekaj! — chwycił za ramie Wyhowskiego, dostrzegłszy, że Amy znika w drzwiach salonu. — Możemy i tu pomówić swobodnie!
Wyhowski wskazał dwa fotele stojące opodal pod ściana.
— Chciałem zapytać cię — mówił profesor, czy prawdą jest to, o czem mówiła pani Athow? Czy... czy mówią coś na mieście o... tych tam... zjawiskach? Bywasz przecież wiele... i w klubach i u znajomych, więc chyba powinieneś coś niecoś słyszeć o tem!
Zamilkł i patrzał wytężonym wzrokiem na lekko uśmiechniętą twarz Jerzego.
Ten wzruszył ramionami.
— Nic podobnego! To są osobiste przypuszczenia pani Daisy, oparte zresztą na słowach rozmowy twojej z Athowem, jaką toczyliście na schodach holu.
Profesor syknął z irytacji.
— Ach... co za nieostrożność karygodna! —