Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak o...? — powtórzył cicho jej słowa.
Lekki rumieniec zmieszania wybiegł na jej policzki.
— Jak o siostrę! — dokończyła, odwracając szybko twarz na bok.
Szła spiesznie ku drzwiom, w których ukazała się ubrana do drogi Daisy.
— No... wiecie, że wy jesteście dobrzy! Ja już byłam przy garażu, zdążyłam stamtąd powrócić tutaj, a oni rozmawiają sobie w najlepsze i gdyby nie moje przybycie napewno zapomnielibyście o projektowanej wycieczce! Chodźcież już raz niepoprawni nudziarze!
Przed garażem wybuchła prawdziwa awantura pomiędzy Wyhowskim, a Daisy, która uparła się zasiąść przy kierownicy.
— Stanowczo na to nie pozwolę! — oparł sią Wyhowski. — Może pani prowadzić auto na równej szosie, gdy już miniemy Castellammare! Ale tu, w tych dzikich zakrętach! Tutaj trzeba nadzwyczajnej uwagi i spokoju, których pani nie ma!
— Wielkie nieba! — zakrzyknęła z oburzeniem. — Słyszysz Amy? Ja nie jestem uważną? Albo spokojną? Nie ujdzie to panu płazem... o nie!
— Daruj mu, Daisy! — śmiała się rozwe-