Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czyż to zaleta? To raczej wada, właściwa zresztą każdemu mężczyźnie.
Wyhowski wybuchnął głośnym śmiechem.
Spojrzała nań obrażona.
— Panie Jerzy! Cóż to znowu za nadzwyczajny wybuch wesołości!
Śmiał się nadal, nie przejmując się zbytnio jej groźną miną.
— Natychmiast wytłumaczę się z tego! — mówił, pochylając się ku niej. — Oto przyszło mi na pamięć zdanie pewnego wybitnego znawcy psyche kobiecej. Twierdzi on, że kobieta uważa każdy, nie do niej skierowany, zachwyt mężczyzny za nielogiczny, natomiast...
— Nie kończ pan, bo się naprawdę pogniewam! — przerwała żywo. — I pan i pański znawca jesteście najbezczelniejszymi ludźmi pod słońcem! Już po raz szósty, czy nawet siódmy irytuje mnie pan dzisiaj. I to ma nazywać się wypoczynkiem?! Lepiej już przeczytaj mi pan ten artykuł polityczny z „Times’a“! Przynajmniej zasnę przy tem i to będzie prawdziwym wypoczynkiem po rozmowie z panem, — przymknęła oczy, jak gdyby naprawdę miała zamiar zasnąć. — A może tam będzie coć ciekawszego? — dorzuciła po chwili.