Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Profesor wparł przerażone oczy w swą sąsiadkę.
Wyhowski, siedzący obok gospodyni domu, dostrzegł, że policzki Deveya pokryły się bladością.
Przeniósł momentalnie wzrok na swego sąsiada.
Athow zagryzł wargi tak silnie, iż zdawało się, że lada chwila krew wytryśnie na nie. Na wysokiem jego czole rysowała się długa, pionowa brózda.
Pani Daisy nie spuszczała oczu z pomieszanej twarzy profesora.
Ten po chwili dopiero zdołał powrócić do równowagi.
Trzęsącą się lekko dłonią podniósł kieliszek do ust i opróżniał go powoli, jakgdyby pragnąc zyskać na czasie.
— Zjawiska? Na Oceanie Lodowatym? Nie wiem o niczem! Skąd coś podobnego przyszło pani na mysi? — przemówił wreszcie głosem, który aż raził swą nienaturalnością słuch siedzących przy stole.
— Rzeczywiście! Skąd ci to przysło do głowy, Daisy? — ozwał się Athow. — Od kogóż to dowiedziałaś się o... tych tam... zjawiskach? — śmiał się, usiłując swej twarzy na-