Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przemieszkują wszyscy prawie przyjezdni członkowie kongresu, którego posiedzenia są, jak się okazuje, tajne!
— Och... tajne! — z lekkim wyrazem niedowierzania w głosie zaoponowała gospodyni domu.
— Upewniam cię, Amy, że tajne! — zaręczyła gorąco opowiadająca. — Nawet dziennikarzy nie dopuszczono na salę obrad ni w chwili otwarcia kongresu ni też później. Co więcej — tu głos jej przemienił się w przyciszony, ledwo dosłyszalny szept. — Wiedz, że silne oddziały policji strzegą dniem i nocą dostępu do gmachów obserwatorjum! Mówię wam, że to jakiś dziwny kongres! — dorzuciła, trzęsąc swą ciemną główką.
Nastała chwila milczenia, którą jednak wnet przerwał stukot i szczęk otwieranych w klatce wejściowej drzwi.
— Edward! — domyśliła się Amy, nadsłuchując.
Pobiegła ku drzwiom, wychodzącym na hol i rozwarła je. Rzeczywiście z dołu dobiegały stłumione głosy przyciszonej rozmowy profesora Deveya i Athowa.
Amy podeszła do balustrady, obiegającej wokół hol. Obok niej stanęła Daisy.
Wyhowski, zapaliwszy papierosa, przy-