Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zwrócił na niego pytające spojrzenie swych oczu i, wyczekawszy chwilę, dorzucił:
— Emigrant z zaboru rosyjskiego... Machajski! Nie słyszał pan nigdy o takim?
Wyhowski poszperał w pamięci.
— Zdaję się tak! — odparł z pewnego rodzaju wahaniem. — Twórca nowego kierunku w socjaliźmie, czy coś takiego... dobrze nie wiem.
— To... to! — z żywością potaknął hiszpan. Ten sam! Otóż, poznałem go... jakoś wkrótce po przyjeździe. Wywarł na mnie sympatyczne wrażenie. Spokojny, zrównoważony, zamknięty w sobie dla obcych, szczera dusza dla przyjaciół, interesujący się muzyką... sztuką, odbijał jaskrawo od tła abnegatów życiowych, jakimi byli ci wszyscy rewolucjoniści i burzyciele porządków społecznych. Panie, co to były za typy... eh! Dzisiaj niema już takich!
Chwiał głową w zadumie, wywołując w pamięci widzenia minionych dni.
— Teorji jego nie znałem dokładnie. Nie znajdywałem wówczas przyjemności w rozstrząsaniu zawiłych kwestji stosunku kapitału do pracownika, pracownika do pracodawcy i tam dalej, jak również spraw przedstawicielstw narodowych, konstytuant