Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dżina lotu dzielić nas będzie od terytorjum Hiszpanji. W razie czego drapniemy do Kadyksu.
Przyspieszył lot i począł się gwałtownie dopominać u pani Daisy o podwieczorek, żartując z jej zdolności kulinarnych i gospodarskich.
Minęli już zatokę, do której wpada Mondego.
Wyhowski zajadał sandwicze, popijając je lekkiem winem hiszpańskiem, w jakie przed odlotem zaopatrzył spiżarnię „Ptaka Nadziei” w Gijon. Panie dały się również namówić na jeden kieliszek słodkiego „andujaro“, które, jak twierdzą potomkowie hidalgów, posiada właściwość „zamieniania mroków w jasność i smutku w wesele“.
Jakaś cząstka prawdy musiała rzeczywiście tkwić w tej przechwałce, gdyż Daisy, namówiona przez Jerzego na drugi kieliszek, wpadła w wyśmienity humor. Zapowiedziała, że od jutra Jerzy musi jej udzielać lekcji pilotażu, gdyż najwyraźniej czuje w sobie powołanie na lotniczkę, która niebawem zadziwi świat swą zręcznością i brawurą.
Wyhowski solennie obiecał zastosować się do jej życzeń. Na razie zaproponował przyszłej sławie wypatrywanie na horyzoncie