Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozsiadłe nad wąską szyją zatoki, do której wlewa swe wody potężna Duero.
Na prośbę Daisy Wyhowski zatoczył parę kręgów ponad miastem i portem.
— Jakiż olbrzymi ruch! — zauważyła Amy Chyba wszyscy mieszkańcy miasta wylegli na ulice!
Rzeczywiście tak ulice, jak i rozległe place oraz szerokie bulwary nadbrzeżne przedstawiały niezwykły widok. Tysiączne tłumy snuły się po nich, zdążając przeważnie w stronę portu, z którego co chwila wypływały parowce i zwykłe żaglowe statki, obierając po wyjściu z portu jeden i ten sam północno-zachodni kierunek.
Wyhowski, który nieraz obserwował, kipiące szalonym ruchem porty Londynu, Marsylji i Hamburga, zadziwiony był teraz tem, co widział. Przez chwilę namyślał się, czy nie wylądować w pobliżu portu, lecz po chwili zastanowienia porzucił ten zamiar.
Przyszło mu na myśl, że ten niezwykły ruch, którego są podniebnymi obserwatorami, nie jest niczem innem, jak tylko zaburzeniami rewolucyjnemi, wybuchającemi w Portugalji tak często, że wiadomości o nich przestały być atrakcją dla najbardziej