Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śmielsze nadzieje! Płynie w powietrzu tak pewnie, że kierowanie nim staje się prawdziwą rozkoszą dla każdej duszy lotniczej! Lecąc tutaj, kilkakrotnie opuszczałem się na wody kanału. Siada lekko, bez wstrząsów, a wzbija się w górę śmiałym, prędkim ruchem, jak orzeł! Doprawdy, nie sądziłem nigdy, że uda mi się stworzyć coś podobnego!
W głosie jego przebijała nuta dumy i zadowolenia.
Amy wyciągnęła ku niemu swe dłonie.
— Jestem szczęśliwa, Jerzy! Ty wiesz, ile nadziei przywiązuję do twego dzieła!
Pani Daisy obwiodła ich oboje zdziwionem i jak gdyby nieco ironicznem spojrzeniem.
Wzruszyła lekko ramionami i rzuciła cierpkim tonem.
— Warjactwo! Nic innego, tylko warjactwo! Jak widzę, Amy trwa nadal w swym manjackim uporze!
Rysy Amy ściągnęły się lekkim skurczem zmieszania.
Wyhowskiemu zrobiło się jej żal, więc pospieszył zbagatelizować ostre słowa pani Athow.
— Muszę ująć się za kuzynką! Lwia część oburzenia pani powinna spaść na mnie! Przyjmę swoją porcję z pokorą. Kuzynka