Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i pani Athow zasiedli przy jej wezgłowiu, dając wyraz swej radości, że niebezpieczeństwo znikło już bezpowrotnie, traktowała swój powrót do zdrowia, jako rzecz całkiem naturalną.
— Nie mogłam odejść ze świata, nie wypełniwszy swego obowiązku! — mówiła cichym głosem, trzymając rękę przyjaciółki w swych wychudłych dłoniach — Muszę znaleźć jeszcze Edwarda!
Pani Athow spojrzała na nią ze zdziwieniem, graniczącym niemal z niepokojem.
Amy uśmiechnęła się lekko.
— Sądzisz, że bredzę w malignie? Nie... jestem zupełnie przytomna. Jerzy przyrzekł mi, że dołoży wszelkich starań, aby wpaść na ślady Edwarda — zwróciła wzrok na twarz Wyhowskiego — Prawda!
Ten, nie chcąc się jej sprzeciwiać, skinął przytwierdzająco głową.
— Skoro tylko powrócę do pełni sił, — ciągnęła dalej — wyruszymy niezwłocznie z Jerzym na jego samolocie...
Pani Daisy poruszyła się żywo.
— Jakto... i ty wzięłabyś udział w tej... w tej... ryzykownej, a nawet rzecz można bezsensownej wyprawie? — zakrzyknęła, mierząc ją zdumionem spojrzeniem.