Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój Dyziu! Chociażby się nie udało... niema się czem przejmować — przerwał Hilary ze źle udaną rezygnacyą. — Niech sobie będzie Flenkier, czy Wede... to mi w rezultacie wszystko jedno...
— Zapewne, panu prezesowi! Ale... nam, nam... potrzebna jest głowa pana prezesa. Bardzo potrzebna. Starszy zgromadzenia kupców... to przecież osoba... Duża osoba... Ma wpływy, ma wszędzie wstęp... Kto będzie nasze interesy popierał?... To byłoby całe nieszczęście dla nas...
— Nic tak strasznego, nic! Rób swoje, Dyziu, i nie martw się, nie zginiemy...
— Bo ja wiem... panie prezesie. Moja kadencya sędziego handlowego się kończy i myślę, że ona się już na zawsze skończy... Co oni zaczynają wyrabiać, to aż strach.
— Cha! cha! — zaśmiał się nerwowo Światowidzki — boisz się tej garstki burzycieli, awanturników, co się... tytułują antysemitami?
— Dlaczego ja się mam ich bać? Oni to najmniejsza. Ich nawet już wcale niema...
— Nie rozumiem.
— Więc pan prezes jeszcze o tem nie wie? Przecież już i ten... tygodnik «Gleba» przestał wychodzić....