Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nej tyranii. Wkrótce atoli wrodzona mu trzeźwość wzięła górę i odzyskał wnet charakter eleganckiego adoratora modnej piękności.
— Zawsześ urocza i śliczna!
— Daj mi pokój! Ja... ja... to zjadłabym cię za twoje faworyty!!...
— Tak? Nie wiedziałem!
— Hm! Tyś nie wiedział! Ale, czekaj, kochanie, napijemy się kawy! — Zadzwoniła i zjawiła się Józia z tacką i likierami. Kiedy wszystko było przyszykowane — możesz odejść — rzekła, — a mnie niema w domu...
Józia, uśmiechając się dwuznacznie, wyszła.
— Moja duszyczko! Za liścik ci serdecznie dziękuję, ale on mnie i ucieszył i zaniepokoił, bo sądzę z tego, że masz do mnie bardzo ważny interes!...
— Oj, ty fałszywcze! Więc mi o ciebie wcale nie chodzi. Otóż pamiętaj! daję ci słowo honoru, że gdybyś u mnie dziś nie był, odesłałabym ci... bukiet... natychmiast...
— No, tak... zapewne. Lecz czem mogę ci służyć?...
— Hm! Jakby ci tu powiedzieć?... Wszystkiem! Wiedz — zaczęła prędko Lena, — że dziś szambelan zerwał ze mąn...