Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zerwał?... — powtórzył głucho Hilary, a twarz jego skamieniała.
— I to, powiadam ci, bez powodu. Wczoraj jeszcze wieczorem był, siedział, gawędził, a dzisiaj przysłał mi list z perorami i coś tam na wydatki... i finis...
— Musiałaś się narazić?...
— Słowo daję, niczem! Napisał mi, że jest stary, do czego nigdy się przedtem nie przyznawał; że z jednej strony nie może żądać przywiązania ode mnie, a z drugiej nie chce być nadal w przykrej sytuacyi oszukiwanej ofiary; że ja jestem za drogą zabawką; że jemu nie wypada występować w roli półgłówka, no i tym podobne brednie. Myślałam, że sobie kogo innego upatrzył. Gdzie tam! Mam wiadomości od jego kamerdynera: Będzie mieszkał z siostrą wdową i siostrzenicami... Śmiechu warte!
— A rzeczywiście, to szkoda! — zauważył Hilary, nie wiedząc, co powiedzieć.
— Naturalnie! Szambelan miał około stu tysięcy dochodu i przytem stosunki jego były bardzo wiele warte... Biedy nie będę miała, gdyż o sobie pamiętałam!... Ale, wiesz co, kochany prezesuniu, gdym odebrała dzisiaj od ciebie dyadem i bukiet, byłam przekonaną, że już wiesz o wszystkiem.