Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się je wypowiedzieć. Panie, co się stało z moją córka... z Tolą? Mów pan, może...
Światowidzki dostał nagle paroksyzmu febry, włos mu się zjeżył, a drżące wargi powtarzały machinalnie: «Moja córka... gdzie jest moja córka?...»
Łamkowski porwał się uspokajać Hilarego.
— Ależ, panie, nic złego! Zdrowa jest teraz zupełnie. Chce pan ją zobaczyć? Z ochotą, w tej chwili.
— To jest... nie pojmuję... niby...
— A no, widzisz, szanowny teściu, nie dawałeś przez dwa lata znać o sobie, dłużej czekać było niepodobieństwem...
— Więc jest... Jak to dobrze! Oddycham! Panie, myśl o niej nie dawała mi chwili spokoju, dręczyła mnie dniem i nocą! Żyje, powiadasz, i zdrowa... co za szczęście, co za szczęście!...
— Chcesz ją pan widzieć? Owszem! Pozwoli pan, że pójdę ją uprzedzić.
Łamkowski wyszedł, a w parę minut później Tola była już w objęciach ojca.
Światowidzki nie okazał niechęci, ani niezadowolenia Łamkowskiemu. Silił się nawet na radość z powodu niezmiernie szczęśliwego pożycia dwojga młodych małżonków i cieszył się z tęgiego wnuka. W gruncie rzeczy jednak cier-