Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

baby jeszcze było, żeby jaki „duc“ wczorajszy z sentymentem wystąpił... biedny Anastazy chybaby odchorował!...
Księżna Jabłonowska, nie dając przyjść do słowa szambelanowej, powiodła ją do bocznego saloniku, gdzie grono panien, wyłamawszy się ze sztywności uroczystego salonu, ożywioną prowadziło rozmowę z asystującymi im kawalerami. Tu księżna wskazała pani Walewskiej młodą, drobną szatynkę w bladoniebieskiej sukni, droczącą się z ledwie dorastającym młodzieńcem i szepnęła z przejęciem:
— Widzisz, nikt się nią nie zajmuje, a młody Ossoliński ciągle przy niej! Casimir jest niepoprawny! — zaczem podszedłszy do szatynki, rzekła z serdeczną naturalnością:
— Kochana Żanetko, szukam „za“ tobą... Prawdziwie brakło mi twej twarzyczki! Właśnie pani Anastazowa Walewska przyszła cię poznać!...
Szambelanowa przegięła się już do oddania ukłonu prezentowanej — gdy naraz uczuła na swej szyi ręce Radziwiłłówny.
— Maryś! Więc to ty jesteś!?.... Także witasz swoją Żanetę?...
Szambelanowa teraz dopiero poznała swą niedawną przyjaciółkę i powierniczkę z pensyi.
— Więc tak dawno się znacie! — wtrąciła z przekąsem księżna. — Nic mi o tem nie wspominałaś!...
— Nie przypuszczałam, że to mowa o Żanetce!
Radziwiłłówna roześmiała się serdecznie.
— Księżna wojewodzina tak cię zaprezentowała, że aż się bałam cię uściskać!
— Niezmiernie jestem rada! — uśmiechnęła się księżna. — Nacieszcie się sobą!... Nie przeszkadzam!
Przyjaciółki, nie dając sobie powtórzyć wezwania, wysunęły się z kręgu młodzieży, przysiadły na zacisznej kanapce, między oknami i jęły gorączkowemi zasypywać się