Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

front, wyciągnął ostrze ku biegnącemu na pomoc Jerzmanowskiemu.
— Ani kroku dalej! — zagroził hrabia — lecz Jerzmanowski bez wahania lewą ręką chwycił za ostrze szpady i nie zważając na bolesne okrwawienie ręki udaremnił pchnięcie i wpadł na Hercaua.
— Morderco! Opoju!... Dawaj szpadę!
— Ha — psy napoleońskie! wykrzyknął Hercau i do ponownego gotował się pchnięcia, gdy Jerzmanowski prawą ręką porwał go za ramię, powalił, a potem, mimo zajadłej obrony — ujął za kark i rzucił Hercauem w okno. Hercau własnym ciężarem wybił szyby, wyrwał ramę okienną i krwią zalany, a omdlały, padł na ulicę.
Do izby tymczasem, zwabiona odgłosem bijatyki, wpadła służba z wystraszonym gospodarzem na przedzie. Młodzież skupiła się nad leżącym we krwi Gorajskim. Zabrano się pośpiesznie do opatrywania rany i trzeźwienia, lecz Gorajski, pomimo wszelkich zabiegów, znaku życia nie dawał.


VI.

Pan Anastazy niepomiernie się zdziwił, gdy nazajutrz po balu — Baptysta przyniósł mu z samego rana list z wiadomością, że grenadjer gwardji czeka na odpowiedź.
Szambelan z niepokojem rozerwał kopertę i nałożył okulary. Rozmowa wczorajsza z cesarzem obudziła w nim wątpliwości, z któremi przed samym sobą zdradzić się obawiał, aby nie naruszyć tego kunsztownego gmachu nadziei, tak już w jego umyśle utrwalonego, tak mocne posiadającego fundamenty. Pan Anastazy przekonywał samego siebie, że ów nacisk, położony przez cesarza na ósmy krzyżyk szambelana, był niewątpliwie wskazówką, że właśnie takiemu wiekowi należy się pierwszeństwo — ale jakoś ten logiczny wywód, już