Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na plac go prowadźcie! Niech staje!
— Jestem gotów!
— Pistolety! Natychmiast!... Puszczajcie mnie! Chce zemknąć!
Kozietulski uspakajał Hercaua.
— Pohamuj się, hrabio! Ja ci odpowiadam za Gorajskiego!
— Nie chcę niczyjej odpowiedzialności! Zmówiliście się, żeby mnie napaść, żeby bezbronnego spotwarzyć! Wy... wy najmici napoleońscy, pachołcy... Strzelać się musi!... Słyszysz, tchórzu!
— Milcz pan! — zagroził Kozietulski — bo nie z jednym tylko będziesz miał do czynienia!
— Ha! byłem tego pewny! Zbóje — opryszki!...
Jerzmanowski z Krasińskim skoczyli do Hercaua, zasłaniając go z kolei przed Kozietulskim, który trząsł był już za ramiona hrabiego.
— Panie Janie, na miły Bóg! — wołał Jerzmanowski.
— Toć pijany, jak bela!
— Puszczajcie mnie!... Zasię mu do nas!
Jerzmanowski z Krasińskim jęli siłą odciągać Kozietulskiego od Hercaua.
Powstał zamęt i szamotanie, z którego oprzytomniały hrabia zdołał skorzystać, bo, uwolniony z rąk Kozietulskiego, podsunął się do szamoczących i jednem zręcznem szarpnięciem wyciągnął szpadę z pod boku Jerzmanowskiego. Zanim młodzież zdołała opamiętać się, Hercau wpadł na Gorajskiego, stojącego w kącie izby, razem z Łubieńskim. Lubieński porwał za stołek, aby nim odparować wymierzone pchnięcie, lecz Hercau uchylił się, skupił się w sobie i, napierając całym ciężarem swoim na rękojeść, wpadł na Gorajskiego... Gorajski zachwiał się i runął na ziemię.
Hercau wyrwał szpadę z piersi przeciwnika i, zmieniwszy