Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sire, za szczęście będę sobie poczytywał!
— Byłeś szambelanem?
— Tak jest, sire!
— Hm! Zobaczymy!
— Masz trzecią żonę?
— Tak — sire!
— Była cierpiącą?
— Niedomaganie lekkie.
— Bardzo dobrze! Proszę pana, abyś nie zapominał bywać z nią na wszystkich uroczystościach i przyjęciach! Masz dorosłych wnuków — powinni wstąpić do wojska!
— Uważać sobie będą za obowiązek!
— Ile masz pan lat?
Szambelan zmieszał się, na pergaminowo białem jego obliczu, poprzez warstwy pudru, wykwitły czerwone plamy.
— Ja... ja... sire! mam... po... po... sześćdziesiątce... to jest — właściwie...
— Mówiono mi, że pan masz ośmdziesiąt — przerwał sucho Bonaparte.
— Tak, sire! Około tego — około? — jąkał pan Anastazy, tracąc grunt pod nogami.
Napoleon skrzywił się pogardliwie.
— Piękny wiek — piękny! — zauważył cesarz i odwrócił się znów do Duroca.
Marszałek dworu skłonił się uroczyście, dał znak Talleyrandowi i jął zmierzać ku wyjściu, poprzedzając Napoleona.
Po wyjeździe cesarza, w sali powstał znów swobodny rozgwar.
Marszałkowie z księciem Borghese jęli śmielej się poruszać, pan de Périgord w gronie dam wypoczywał po trudach ceremonjału, siląc się na kalambury i dowcipy — panowie otoczyli Józefa Wybickiego, aby zeń wydobyć ostatnie słowa