Strona:Wacław Gąsiorowski - Mędrala.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stęporka, bo i on do kompanii się zaprosił. Toczył się wasąg za wasągiem, wóz za wozem. Bez mała cały Słomków wyległ. Bo i kobiety z okazyi korzystając, jechały, która kupić co do gospodarstwa, a która swego pilnować, by zbyt wiele grosza za las nie roztrwonił na libację. Kiedy już miano ruszać, na drodze ukazał się wózek wójta z pisarzem i strażnikiem, a za nim dziedzicowy wolant z Luśnią na koźle. Zdziwili się gospodarze, zkąd o takiej porze wójt przybywał. Lecz zdziwienie ich wówczas dopiero na dobre wszystkich ogarnęło, gdy pisarz zażądał, by natychmiast pozsiadali z wozów, bo są pociągnięci do śledztwa. Co było robić. Zafrasował się jeden, drugi, pomny na ostrzeżenie Berka, aby się nie opóźniać, ale rady nie było.
Przybyli zasiedli w chacie wystraszonego nieco Stęporka. Kiedy już gospodarze się zgromadzili, tłocząc się ciekawie około stołu, zabrał głos wójt.
— Moi gospodarze! Chciano was tu wczoraj oszukać i podstępnie do sprzedaży działek leśnych namówić. Prawda jest, że ochrona leśna będzie lada dzień wprowadzoną, lecz nie dla tego, aby kogo pozbawić jego własności! Ochrona lasu będzie jeno przestrzegała, by drzewa bez rachunku nie wycinać i nie marnować. Aby go ciąć w porę i akuratne poręby corocznie zaprowadzać. Więc ochrona nie jest złem, ale przeciwnie, dobrem,