Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tania znalazł, bo wyprostował się, i ujmując za klamkę, odparł śmiało:
— Pani podkomorzyna lepszego responsu udzieli.
Dnia następnego Juljusz od wczesnego rana, w długim czarnym fraku i stalowej jedwabnej kamizeli, oczekiwał chwili wezwania go na pokoje. Wezwanie atoli nie nadchodziło. Służący, jak co dnia, przyniósł mu dzbanuszki z kawą; marszałek, jak co dnia, w imieniu podkomorzyny, o zdrowie go zapytał i ledwie, że wysłuchać raczył zapowiedzi młodzieńca, iż do drogi się zbiera i za gościnę podziękować pragnie.
Grużewski zniecierpliwił się w ostatku. Poprawił fontazia przy chuście, ujął za kaszkiet i wybiegł z komnatki na korytarz, a stąd, bocznem wyjściem, na podwórzec pałacowy się wydostał i, klucząc między zabudowaniami, do stajen dotarł. Tu swoich pachołków odnalazł, przykazał im surowo do drogi się sposobić, zaczem, uspokojony nieco, powlókł się drogą w stronę kościoła.
Trzeba, żeby stąd odjechał, trzeba, żeby zaraz odjechał. Jeżeli go poproszą, pójdzie, podziękuje za gościnę, ale krótko, bez dobierania słów. A potem z Kielm podarek przyśle, szkatułkę z drzewa różanego, albo wazę do ponczu, mniejsza z tem, jaki podarek, byle tak bogaty, żeby, żeby poznali, żeby nauczyli się, co Grużewski... Do podarku zgrabne ofiarowanie dołączy, by co należy wykłuć, dworsko, niewinnie a cięto. Jeżeli hrabianka będzie chciała, odpowie jej niedbale. Niedbale byłoby niepolitycznie, więc zimno. Nawet musi wpleść zręczną uwagę o spacerze z generałem. Niech wie, co o niej myśli, niech wie...
Snop kropel wyprysnął z kałuży, w którą Grużewski wstąpił, i obryzgał mu odzienie.