Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Emilja w pierwszym momencie chciała ku krzom leszczyny się rzucić, gdy z za krzów łysnęła ku niej pika kozacka. Hrabianka wyrwała z olster pistolet i zmierzyła. Pistolet spalił na panewce. Kozak wyszczerzył zęby. Wtem, z boku, padł strzał. Kozakowi pika wysunęła się z ręki. Hrabianka skoczyła ku krzom. Tuż za nią atoli zachrypiał rozpędzony koń.
Emilja zacisnęła kiść na głowni sztyletu.
— Bierz mego konia, hrabianko! Następują całą kawalerją! — huknął groźnie młody jeździec, osadzając spienionego wierzchowca.
— Ani myślę! Uchodź waćpan! O mnie się nie farbuj!
— Pani! Zginiesz!
— Niewielka szkoda! Ratuj się, waćpan możesz być pożytecznym... ojczyźnie, a ja... Baczność!... Pomykaj!
Młody jeździec, za całą odpowiedź, pochylił się, porwał hrabiankę na siodło i ruszył z nią w las.
A teraz, już za uciekającymi, zadudniły kopyta kawalerji. Ułani Offenberga poszli, jak wicher.
Koń, unoszący młodego powstańca i Emilję, zaczął słabnąć, potykać się. Przestrzeń, dzieląca uciekających od ułanów, jęła zmniejszać się z coraz większą szybkością.
Pluton, pędzący na czele, już po dwakroć wypalił z pistoletów za uchodzącymi, już wyczerpany koń po raz wtóry łbem ziemi się pokłonił, już jeździec i, podtrzymywana przezeń, hrabianka gotowali się do ostatniej rozprawy, — gdy, naraz, gąszcz leśny ponad drogą huknął wystrzałami i pogoń ułanów potargał.
Na kawalerję wypadła zasadzka Prozora.
Pod noc dopiero hrabianka ze swoim wybawcą zdo-