Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bratobójstwem nie kalajcie świętej sprawy!
Na ten okrzyk, a bardziej na widok pięknej, natchnionej twarzyczki Emilji, osłupienie zdjęło przeciwników. Ale na krótko, bo wnet warknięto gniewnie:
— Precz z tym smarkaczem! — Zmykaj, pókiś cały! — Baczność! — Rozejść się po kwaterach! — Zobaczymy!
Lufy znów podniosły się. Ale hrabianka ani drgnęła i w odpowiedzi rozkazała ostro:
— Do nogi broń! Ani kroku!
— Co to? — Kto? — Cel!
Hrabianka wyrwała sztylet z zanadrza.
— Wolej mi samobójstwem skończyć, niż z bratniej poledz ręki!... Jestem Platerówna!
Na dźwięk tego nazwiska lufy pochyliły się ku ziemi i opadły bezwładnie, upokorzone.